Drukuj  

Nieudana »Korekta obrazu«


Nieudana »Korekta obrazu«

27.02.2019 11:58:11



Redaktorzy tomów "Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski" - prof. Barbara Engelking i prof. Jan Grabowski - w odpowiedzi na opublikowaną przez Instytut Pamięci Narodowej broszurę autorstwa dr Tomasza Domańskiego pt. "Korekta obrazu?"
 


szczegółowe odpowiedzi autorów 

Jesteśmy redaktorami książki Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski, która ukazała się w kwietniu ubiegłego roku. Prace nad tym tomem trwały kilka lat, wymagały szerokich kwerend archiwalnych i bibliotecznych oraz poznania bądź samodzielnego zebrania relacji, a także przygotowania odpowiednich narzędzi metodologicznych, by zgromadzony materiał należycie zinterpretować. Liczyliśmy na to, że książka spotka się z odzewem ze strony badaczy i wywoła poważną debatę naukową. Dlatego z zainteresowaniem sięgnęliśmy po stanowiącą dodatek do „Biuletynu IPN” broszurę zatytułowaną Korekta obrazu? Refleksje źródłoznawcze wokół książki „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” pracownika Instytutu Pamięci Narodowej dr. Tomasza Domańskiego.

Ze względu na objętość wspomnianej broszury spodziewaliśmy się dogłębnej analizy tekstów składających się na tom pod naszą redakcją. Odnosimy jednak wrażenie, że wysunięte przez autora nieraz bardzo szczegółowe, nieraz ogólne zarzuty, a także seria niczym nieuzasadnionych ataków świadczy o pisaniu pod założoną z góry tezę – chodzi o dyskwalifikowanie a priori wszelkich wyników badawczych zawartych w dziewięciu studiach, na 1700 stronach. Z przykrością odnotowujemy przy tym, że za formułowanymi z dużą dezynwolturą zastrzeżeń nie idą stosowne odniesienia do meritum. Trudno się w recenzji-broszurze doszukać kontrargumentów podważających nasze ustalenia dotyczące realiów omawianej epoki.

Tytułem przykładu dr Tomasz Domański wysuwa jako zarzut to, że w kilku wypadkach nasza analiza dotyczy niemieckich powiatów skonsolidowanych (Kreishauptmannschaften) a w kilku – polskich powiatów przedwojennych. Tymczasem kwestia ta, podobnie jak decyzja o wyborze takich, a nie innych terenów do badania, są jasno wyjaśnione we wstępie oraz w każdym z kolejnych studiów. Metodologia badania mikrohistorycznego na terenie mniejszego, przedwojennego, polskiego powiatu jest dokładnie taka sama jak w wypadku nieco większych powiatów skonsolidowanych. A zagadnienie modyfikacji granic badanych jednostek jest w książce obszernie omówione. Nie ma zatem naszej zgody na to, by zarzucać nam pod tym względem nierzetelność metodologiczną.

Kolejnym punktem wzbudzającym sprzeciw dr. Domańskiego jest poruszony przez nas problem własnej sprawczości Polaków w administracji okupowanej Polski. Dla autora recenzji – a znajduje to odzwierciedlenie w całej oficjalnej narracji IPN – wraz z początkiem okupacji kończy się polska sprawczość w płaszczyźnie oficjalnej, państwowej. W Instytucie Pamięci Narodowej najwyraźniej panuje przekonanie, że wraz z załamaniem się polskiej państwowości ustał jakikolwiek wpływ Polaków na działania administracji. Rzeczywistość historyczna była jednak bardziej skomplikowana. Niemiecki system okupacyjny – o czym wiedzą historycy wszystkich krajów okupowanej Europy – starał się, jeśli służyło to interesom okupanta lub nie było to dla niego zbyt istotne, angażować i kooptować w miarę możności siły miejscowe. Było to szczególnie widoczne na poziomie miast, miasteczek oraz niżej – na poziomie samorządu wiejskiego. Ważną dziedziną świadczącą o własnej sprawczości jest działalność całej administracji sądowej, który to wątek zupełnie nie pojawia się w recenzji. Tam również Niemcy oparli się na Polakach, pozostawiając im większy lub mniejszy margines swobody działania. Podobnie działo się na Ukrainie, na okupowanych obszarach ZSRR, na Bałkanach, nie mówiąc już o okupowanych krajach Europy Zachodniej. Wystarczy sięgnąć po prace Maxa Bergholza, Omera Bartova, Christophera R. Browninga, Evgeny’ego Finkela, Tala Bruttmanna, Laurenta Joly’ego, Martina Deana, Gabriela Findera i Alexandra Prusina czy też po najnowsze badania Grzegorza Rossolińskiego-Liebe, aby zdać sobie sprawę z metod zarządzania okupacyjnego stosowanego przez Niemców.

Kolejny obszerny fragment zarzutów ogólnych jest poświęcony naświetleniu (niewłaściwemu według recenzenta) roli policji granatowej. Pisze dr Domański: „Można odnieść wrażenie, że autorzy rozmyślnie nie umieszczają w książce żadnego komentarza dotyczącego niemieckiej proweniencji tej formacji. Pozornie posługując się przede wszystkim nazwą nadaną jej przez Niemców (Polnische Polizei – Policja Polska), najczęściej używają określenia „polska policja” pisanego małymi literami i bez cudzysłowu, nie objaśniając czytelnikowi rzeczywistego jej charakteru, co dodatkowo, w warstwie językowej, wzmacnia wrażenie polskiego, a nie niemieckiego charakteru tej formacji. Kreślą jej obraz, jakby rzeczywiście była elementem funkcjonowania polskiego państwa u boku Niemców”. Nie przytacza jednak żadnych badań, które obalałyby nasze ustalenia o udziale tej formacji w zagładzie polskich Żydów. Na setkach stron przedstawiamy tak dokładnie, jak to tylko możliwe, ogromną własną sprawczość PP właśnie w tym zakresie. Polscy policjanci – w ogromnej większości wypadków przedwojenni polscy funkcjonariusze Policji Państwowej – nie tylko brali udział w głodzeniu gett, w rabowaniu Żydów, lecz uczestniczyli również we wszystkich praktycznie akcjach likwidacyjnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa, a po zakończeniu akcji byli jednymi z najbardziej „wydajnych” morderców tropiących Żydów ukrywających się po aryjskiej stronie. W naszych studiach podajemy mnóstwo przykładów, kiedy to polscy policjanci mordowali Żydów z własnej woli, bez udziału i bez wiedzy Niemców. Istnieje wiele dowodów źródłowych potwierdzających wielką skalę ich własnej inicjatywy pod tym względem. Autor broszury zdaje się tego wszystkiego nie zauważać. To tylko kilka przykładów zdumiewającej logiki, jaką kieruje się recenzent w swych krytycznych uwagach.

Autor raportu zarzuca nam „manipulację źródłami”, nieuwzględnianie „niektórych relacji, ale i wybiórcze wykorzystanie przeczytanych materiałów[, co] zasadniczo rzutuje na treść książki”. Rzecz w tym, że dobór źródeł był i jest zawsze prerogatywą każdego badacza. Nikt nie wykorzystuje w ostatecznej wersji swego tekstu wszystkich źródeł, tym bardziej nie cytuje wszystkich in extenso – temu służą wydawnictwa źródłowe; zarzut tego rodzaju nie jest więc godny dyskusji. Gdyby rzekomo pominięte źródła mogły wnieść coś zmieniającego w sposób istotny treść naszej narracji, to należało te źródła wymienić choćby w postaci tytułów dokumentów i ich sygnatur archiwalnych bądź bibliotecznych. A niczego takiego w broszurze nie ma. Fakt, że w danym opracowaniu nie przywołano takich czy innych archiwaliów, nie oznacza przecież, że nie przeprowadzono w danym archiwum kwerendy. Tomasz Domański zarzuca nam również, że we wstępie brakuje dokładnego omówienia wartości wszystkich źródeł omawianych w naszych tomach. Jest to krytyka bezzasadna, wszak rolą wstępu jest wprowadzenie w istotę omawianego zagadnienia, a kwestie metodologii przyjętej w analizie poszczególnych źródeł omawiane są szczegółowo na poziomie poszczególnych studiów. Jest rzeczą zdumiewającą, że dla autora elaboratu „analiza bazy źródłowej rzeczywiście wykorzystanej w opisach «powiatowych» pokazuje, iż dominującym źródłem są różnego rodzaju relacje i wspomnienia ocalałych (rzadziej polska spuścizna memuarystyczna) zdeponowane w kilku archiwach, wydane drukiem, dostępne w internecie (np. księgi pamięci w skróconej wersji anglojęzycznej) i uzupełnione o akta procesów potocznie zwanych «sierpniówkami», a w znacznie mniejszej części inne wymienione dokumenty”. Trudno o bardziej jaskrawy przykład tendencyjnego podejścia do recenzowanej książki. Studia powiatowe, oparte na jednej z najbardziej wyczerpujących kwerend w historii badań nad Zagładą, odwołują się przecież do prawie wszystkich dostępnych typów źródeł, wliczając w to polskie źródła przedwojenne, źródła wytworzone przez administrację niemiecką, dokumenty polskiego podziemia, dokumenty polskich władz samorządowych szczebla miejskiego oraz wiejskiego, akta sądów okupacyjnych zarówno niemieckich, jak i polskich, kroniki policyjne czy sprawozdania instytucji prywatnych – lista jest tak długa, że jej pełne wyliczenie zajęłoby całe strony! Tego autor recenzji zdaje się jednak nie zauważać.

Autorzy studiów atakowanych przez dr. Domańskiego odpowiadają szczegółowo na stawiane im zarzuty, lecz już teraz należy podkreślić, że raport pracownika IPN nie odnosi się do meritum naszej książki. Trudno odpowiadać na pełne złej woli zarzuty, że książka nie jest czym innym: ani syntezą, ani opracowaniem tematów, które recenzent chciałby przeczytać. Nie sposób przekonać kogoś nieżyczliwie nastawionego, komu najwyraźniej obca jest reguła sine ira et studio, że nasze intencje i zakres tematyczny Dalej jest noc są zupełnie inne, niż się dr. Domańskiemu wydaje. Jest oczywiste, że to Niemcy stworzyli „zbrodnicze zasady kształtujące okupacyjną przestrzeń relacji polsko-żydowskich”, jak pisze autor broszury. Zdaje się on jednak nie rozumieć, że tu właśnie zaczyna się problem: Niemcy stworzyli zasady, a to, o czym opowiedzieliśmy w dwóch tomach Dalej jest noc, pokazuje, w jaki sposób Polacy się do nich odnosili, jaką wypełniali je treścią. Piszemy o pomaganiu (i bohaterstwie Polaków oraz o wielu przypadkach śmierci za ratowanie Żydów), piszemy o posłuszeństwie wobec okupanta, o gorliwym wypełnianiu jego poleceń, o samodzielnym (bez rozkazu) mordowaniu Żydów. Ale przede wszystkim piszemy o Żydach, który usiłowali przetrwać po akcjach likwidacyjnych w różnych rejonach Polski. Pokazujemy, z jaką determinacją, odwagą i wytrwałością walczyli o życie swoje i najbliższych. Bardzo byśmy chcieli, żeby przeszłość była inna – niestety, żadna korekta nie jest w stanie zmienić obrazu faktów historycznych.

Barbara Engelking, Jan Grabowski

szczegółowe odpowiedzi autorów  


Copyright © tekst i zdjęcia  Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN [jeżeli nie zaznaczono inaczej]
www.holocaustresearch.pl