Drukuj  

O Esterze Siemiatyckiej, sołtysie Edwardzie Malinowskim i procesach sądowych - cz.3


 Barbara Engelking



O Esterze Siemiatyckiej, sołtysie Edwardzie Malinowskim 
i procesach sądowych

<<< wróć do cz.2

Akt III: Proces z lat 2019–2021

 

Losy Żydów pochodzących z powiatu bielskiego, którzy przeżyli okupację niemiecką poza powiatem, były w moim tekście wątkiem pobocznym, gdyż koncentrowałam się na tych, którzy przeżyli wojnę na jego terenie. Dlatego poświęciłam jedynie trzy zdania historii Estery Siemiatyckiej, ona bowiem przeżyła wojnę poza powiatem bielskim (na robotach przymusowych). Napisałam:

 

Estera Drogicka (z domu Siemiatycka) po stracie rodziny, zaopatrzona w dokumenty kupione od Białorusinki, postanowiła wyjechać do Prus na roboty, w czym pomógł jej sołtys Malinowa Edward Malinowski (przy okazji ją ograbił) – i w grudniu 1942 r. trafiła do Rastenburga (Kętrzyna) jako pomoc domowa w niemieckiej rodzinie Fittkau. Nie tylko poznała tam swojego drugiego męża (Polaka, który także był na robotach), lecz rozwinęła działalność handlową, przesyłając Malinowskiemu paczki z rzeczami na sprzedaż. Odwiedziła go, gdy jechała na urlop „do domu”. Zdawała sobie sprawę, że jest on współwinny śmierci kilkudziesięciu Żydów, którzy ukrywali się w lesie i zostali wydani Niemcom, mimo to na jego procesie po wojnie złożyła fałszywe zeznania w jego obronie[1].

 

Zacytowany fragment tekstu oparłam przede wszystkim na relacji złożonej przez Esterę Siemiatycką w Shoah Foundation w 1996 r., z perspektywy dystansu czasowego i emocjonalnego do omawianych spraw, w którym opowiedziała szczegółowo o tym, jak przeżyła wojnę, i odniosła się do własnych zeznań złożonych w procesie sołtysa Malinowskiego. To właśnie źródło uznałam za najbardziej wiarygodne dla odtworzenia historii Estery Siemiatyckiej (Marii Wiśniewskiej, Marii Wiltgren). Książka z powyższym akapitem ukazała się w kwietniu 2018 r.

17 czerwca 2019 r. zostałam pozwana (wspólnie ze współredaktorem książki, Janem Grabowskim) przez bratanicę zmarłego sołtysa, Edwarda Malinowskiego, Filomenę Leszczyńską o naruszenie jej dóbr osobistych. Zażądała od nas 100 tys. zł oraz umieszczenia przeprosin w kilku gazetach. Za pozwem stoi Fundacja Reduta Dobrego Imienia, która „nie tylko wspiera Filomenę Leszczyńską faktycznie, ale również finansowo tj. ponosząc koszty tej sprawy (adwokackie i sądowe, administracyjne, koszty opinii biegłych i historyków)”[2]. W pozwie zarzuty da się sprowadzić się do tego, że w tekście książki pomyliłam dwóch Edwardów Malinowskich, przypisując handel z Esterą sołtysowi (a przecież handlował z nią inny Edward Malinowski, syn Adolfa), oraz przypisałam sołtysowi Edwardowi Malinowskiemu wydanie Żydów, mimo że został uniewinniony na procesie w 1950 r.

Na kolejnych rozprawach przesłuchano prezesa Fundacji Reduta Dobrego Imienia Macieja Świrskiego, (który opowiadał o cierpieniach p. Filomeny Leszczyńskiej z powodu rzekomego zniesławienia), synów Estery Siemiatyckiej – Zbigniewa i Romana Wiltgrenów (przyjechali specjalnie z Australii i ze Szwecji, potwierdzili, że ich matka uważała sołtysa Malinowskiego za złego człowieka), Filomenę Leszczyńską (która nie śledzi procesu, nie zna relacji Estery, wie jedynie, ze jej stryj w czasie okupacji uratował jakąś Żydówkę, wysyłając ją na roboty do Prus) oraz pozwanych. Ci ostatni starali się przywrócić sprawie właściwe proporcje i przekonać sąd o bezpodstawności stawianych zarzutów. Po pierwsze, podkreślając, że autorka inkryminowanego akapitu nie wyrażała własnego zdania na temat sołtysa Malinowskiego i jego udziału w obławie na Żydów, lecz jedynie zrelacjonowała to, co podawała na jego temat Estera Siemiatycka. Natomiast pomyłka, jaka rzeczywiście zaszła w tym akapicie, to przypisanie sołtysowi Malinowskiemu handlowania z Esterą, ale to akurat w żaden sposób nie godzi w dobra osobiste Edwarda Malinowskiego ani jego bratanicy, a wręcz przeciwnie, skoro przypisane mu zostało wspieranie ukrywającej się Żydówki. Taka pomyłka jest bez znaczenia z perspektywy roszczeń dochodzonych przez powódkę w omawianym procesie sądowym. Nie była też, jak sugerują artykuły w prawicowej prasie i RDI, celowym zniekształceniem biografii sołtysa Malinowskiego. Tego rodzaju błędy w świecie nauki relacjonuje się najwyżej w recenzjach lub następnej publikacji, a w razie kolejnego wydania książki nanosi stosowną poprawkę.

Proces wytoczony de facto przez Redutę Dobrego Imienia autorce i redaktorowi książki Dalej jest noc ma charakter Strategicznego Pozwu Przeciwko Zaangażowaniu w Sprawy Publiczne, zwanego SLAPP (Strategic Lawsuits Against Public Participation). Celem tego rodzaju procesów jest przede wszystkim podważanie wiarygodności i kompetencji pozywanych osób, obciążenie ich finansowo (wysoki wymiar kary, koszta procesu), a także wywołanie „efektu mrożącego”, czyli – w tym wypadku – zniechęcanie innych badaczy do dociekania i pisania prawdy na temat zagłady Żydów w Polsce.

Proces może okazać się precedensowy również z innego powodu: pojawiają się w nim ze strony reprezentujących p. Leszczyńską adwokatów (de facto ze strony Reduty Dobrego Imienia) żądania ochrony „tożsamości i dumy narodowej”, wskazywanie jej jako nowego rodzaju ochronę dóbr osobistych. To ogromne zagrożenie dla wolności słowa. Dotychczas było bezsporne, że naruszenie dóbr osobistych ma zindywidualizowany charakter, tj. powód musi wykazać, że został na przykład obrażony jako konkretna osoba, a nie jako członek jakiejś grupy, której dotyczyła wypowiedź. Forsowana od kilku lat koncepcja dobra osobistego w rodzaju „tożsamości i dumy narodowej” całkowicie od tego modelu odchodzi i powoduje, że każdy, kto czuje się Polakiem, będzie mógł pozwać kogokolwiek, kto wyrazi krytyczną ocenę Narodu Polskiego, a może i Państwa Polskiego. W szczególności dotyczyć to może wyrażania ocen historycznych, a zatem grozi swoistą cenzurą i autocenzurą badaczy. W omawianej sprawie powódka (z inspiracji Reduty Dobrego Imienia) idzie jeszcze dalej, tj. łączy naruszenie jej dóbr osobistych nie z faktem, że jest Polką, ani z tym, że obrażono Naród Polski, ale z tym, że jej stryj był Polakiem, a zatem – skoro zarzuca mu się jakąś podłość – to tak, jakby duma całego Narodu (a więc i powódki) doznała uszczerbku. Takie – w oczywisty sposób – nielogiczne rozumowanie, gdyby zostało uznane, stanowi niezwykłe zagrożenie dla wolności słowa i wolności badań naukowych.

<<< wróć na początek



[38] Powiat bielski [w:] Dalej jest noc…, s. 149–150, w książce umieściłam przypis: AIPN Bi, 403/18, Akta sprawy karnej Edwarda Malinowskiego, Zeznanie Marii Wiśniewskiej, k. 43: „W czasie okupacji niemieckiej ukrywałam się jako żydówka w lesie koło Malinowa. Nikt mnie nie chciał przyjąć do domu. Weszłam więc do sołtysa Malinowskiego i ten mnie przyjął. Parę dobrych tygodni ukrywałam się w stodole Malinowskiego i on mnie karmił […]. W nocy w jego stodole było pełno żydów, Malinowski dawał im jeść. Ja zawdzięczam Malinowskiemu życie, gdyż wyrobił mi aryjskie papiery, a potem umówiwszy się ze mną, zameldował, że uchylam się od robót przymusowych. Zostałam wówczas aresztowana i odesłana do Niemiec. Na urlop przyjechałam do Malinowa. W czasie mordu Żydów byłam w Niemczech. Otrzymałam tylko list od Edwarda Malinowskiego, w którym pisał mi on, że żydów wydał w ręce niemieckie leśniczy i że go za to partyzantka żydowska zabiła”. Malinowski został uniewinniony.

[39] http://www.anti-defamation.org/aktualnosci/przed-nami-ostatnia-rozprawa-w-procesie-przeciwko-prof-janowi-grabowskiemu-i-prof-barbarze-engelking/.

 


Copyright © tekst i zdjęcia  Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN [jeżeli nie zaznaczono inaczej]
www.holocaustresearch.pl