Michal Okonski w Tygodniku Powszechnym o odmowie MKiDN finansowania pisma Zaglada Zydow. Studia i Materialy
13.02.2013 06:13:46
Mocny tekst Michała Okońskiego w "Tygodniku Powszechnym" na kanwie nie przyznania dotacji "Zagładzie Żydów. Studia i Materiały" oraz "Holocaust Studies and Materials" przez MKiDN.
Autor pisze m.in: "To jest nasza historia i nasz los. Nasze dziedzictwo. Dziedzictwo narodowe. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego powinno wziąć to pod uwagę podczas procedury odwoławczej."
Historia niedofinansowana
Michał Okoński
Jeśli sformułowanie „dziedzictwo narodowe” cokolwiek znaczy, decyzja ministerstwa o nieprzyznaniu dotacji rocznikowi „Zagłada Żydów” jest zdumiewająca.
Gdyby ktoś zapytał, skąd w otaczającym mnie świecie czerpię powody do dumy z bycia Polakiem, działalność Centrum Badań nad Zagładą Żydów umieściłbym wśród kilku najważniejszych. „Zagłada Żydów, która wydarzyła się na polskiej ziemi i w polskiej obecności, w świadomości historycznej przeważającej części Polaków nie należy jak dotąd ani do historii Polski, ani też nie stanowi części polskiego losu” – pisali przed laty w deklaracji programowej jego członkowie. To, w czym uczestniczyli później, było bezprecedensowym w tej części Europy programem narodowej terapii, przywracającym pamięć, ale prowadzącym także do dramatycznej konkluzji, że „polską obecność” należałoby w wielu przypadkach zastąpić „polskim współudziałem” – że liczba ofiar polowań na Żydów, w których nasi rodacy wystąpili w roli zabójców lub denuncjatorów, wynosi co najmniej 120 tysięcy.
Za tym stwierdzeniem stoją lata spędzone w archiwach, odkrywanie nieznanych dokumentów i relacji – praca nieefektowna, chciałoby się powiedzieć: pozytywistyczna. Zarazem: praca, która nie prowadzi do łatwych uogólnień, w której trakcie pamięta się zarówno o prawdziwych sprawcach Zagłady – niemieckich nazistach, jak o straszliwym kontekście wojny. Na takim tle tym wyraźniej dostrzega się wielkość Sprawiedliwych i tym jaśniej widać prawdę o ludzkiej naturze („Byli zwykłymi, przyzwoitymi, spokojnymi mieszkańcami” – pisała Alina Skibińska o ludziach mordujących Żydów; to okoliczności wojenne sprawiły, że stali się zbrodniarzami).
Bez ustaleń naukowców z Centrum trudno sobie wyobrazić publikacje Jana Tomasza Grossa (oni sami stronią od eseistycznej przesady, charakterystycznej dla autora „Złotych żniw”), ale także Timothy’ego Snydera i Saula Friedlandera, którzy posiłkują się ich odkryciami w głośnych książkach „Skrwawione ziemie” i „Czas eksterminacji”. Artykuły polskich badaczy tłumaczy się na angielski, francuski, hebrajski, ukraiński czy rosyjski. Omawiający je zagraniczni naukowcy podkreślają, że ich autorzy pochodzą z kraju, który z niespotykaną gdzie indziej odwagą mierzy się z trudnymi tematami z własnej przeszłości. W tym przypadku mówienie o „wizytówce” czy „ambasadorach” polskiej nauki nie jest tylko retorycznym chwytem.
Dlaczego o tym piszę? Wydawany przez Centrum rocznik „Zagłada Żydów” nie otrzymał dotacji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na 2013 r. Resort, którego wsparcie pozwalało w ostatnich ośmiu latach pokrywać część kosztów publikacji, wycofał się ze wspierania periodyków o profilu historycznym i naukowym, koncentrując się na czasopismach stricte artystycznych. Tę decyzję można by zrozumieć (choć rzut oka na listę tych, którzy dotację otrzymali, pokazuje, że resort nie był konsekwentny, a i w samym roczniku można znaleźć arcydzieła kultury – w ostatnim numerze np. reportaż Racheli Auerbach z odwiedzonej w 1947 r. Treblinki), gdyby istniał inny sposób państwowego dofinansowania – np. przez resort edukacji lub nauki, który skądinąd umieścił „Zagładę...” na liście czasopism punktowanych.
Problem w tym, że takiej możliwości nie ma. A wizja, w której poważny periodyk naukowy musi się utrzymać ze sprzedaży egzemplarzowej, wygląda równie absurdalnie jak samofinansowanie wysoko ocenionych przez ministerstwo „Didaskaliów”. Członkowie Centrum alarmują, że decyzja resortu uniemożliwia wydanie w roku 2013 kolejnego numeru w języku polskim oraz wyboru tekstów w języku angielskim („ambasadorowie”!, „wizytówka”!). W roku 2013, czyli w roku obchodów 70-lecia powstania w warszawskim Getcie – getcie, którego monumentalny leksykon opracowywali również badacze z Centrum, Barbara Engelking i Jacek Leociak.
„Ta historia was dopadnie i już nie odpuści – pisał o sprawach podejmowanych na łamach „Zagłady Żydów” Jerzy Jedlicki. – Uciekaliśmy przed nią wszyscy przez 65 lat, odwracając wzrok, zagadując bohaterskimi opowieściami, przecząc w zaparte albo tocząc scholastyczne spory o to, ilu Żydów może się zmieścić w jednej stodole. A teraz koniec: już nie ma się jak wymknąć. Będziemy z nią musieli żyć i radzić sobie, jak kto potrafi, bo to jest nasza historia”.
To jest nasza historia i nasz los. Nasze dziedzictwo. Dziedzictwo narodowe. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego powinno wziąć to pod uwagę podczas procedury odwoławczej.
Michał Okoński
źródło: http://tygodnik.onet.pl/30,0,79610,1,artykul.html