Drukuj  

Wspomnienie Henryka Pawelca


Wspomnienie Henryka Pawelca

07.06.2015 08:35:30



W ubiegłym tygodniu zmarł Henryk Pawelec, żołnierz AK oddziału "Wybranieccy", podkomenny "Barabasza". Publikujemy wspomnienie, które przygotował na nasza prośbę Bogdan Białek i przypominamy artykuł autorstwa Aliny Skibińskiej i Joanny Tokarskiej-Bakir pt. "Barabasz" i Żydzi.Z historii oddziału AK „Wybranieccy" z 7 numeru rocznika "Zagłąda Żydów. Studia i Materiały"


Wspomnienie o Hebryku Pawelcu
Bogdan Białek

Napisanie tego krótkiego wspomnienie o Henryku Pawelcu nie jest dla mnie zadaniem prostym.

Henryk, a właściwie Andrzej, gdyż przez wiele lat naszej znajomości najbliżsi zwracali się do niego wojennym pseudonimem, był przede wszystkim żołnierzem. Owszem, zdarzały się inne tematy naszych rozmów, czasami jakieś komentarze do rzeczywistości, częściej wspomnienia emigracyjne z ponad 40 lat życia na londyńskiej wyspie polskości, ale przede wszystkim rozmawialiśmy o wojnie.

Że był to jego najpiękniejszy okres życia. Że miał ukochanego konia i psa z którymi przemierzał liczne szlaki świętokrzyskie i czasami ponidzkie. Że dziewczyny były wówczas takie piękne, a życie pełne. Że Niemcy zabili kilku najbliższych przyjaciół do których ciągle tęskni. Że czasem "strzelali Niemców". Częściej "okładali dupę" zbyt skwapliwie wykonujących niemieckie zalecenia polskich urzędników. Że wykonując wyrok na gestapowcu Franzu Wittku nie był w stanie, zgodnie z rozkazem, zabić go nożem, bo ten spojrzał mu w oczy, a jak tu można zarżnąć człowieka, gdy ten patrzy ci w oczy, bo co innego jednak "strzelić do wroga". Że nie umie sobie darować śmierci chłopaka, którego postrzelił przez nieuwagę podczas czyszczenia pistoletu. Był za to ścigany listem prokuratury powszechnej do połowy lat 90. Że...

Z biegiem lat wielokrotnie powtarzał, że może mi opowiedzieć dowolną historię, bo nikt ze świadków już nie żyje. Mówił to z nieskrywaną satysfakcją. "Wiesz - powtarzał - wiem jak żyć, ale umierać się nie nauczyłem".

Aż któregoś dnia spytałem go o Żydów. Powiedziałem - "Heniu, tyle mi opowiadasz o tej wojnie. Niektóre Twoje opowieści są jak z filmu amerykańskiego. Ale dlaczego w twoich opowieściach nigdy nie ma Żydów? Przychodziłeś z gór do Kielc wiele razy, opisywałeś mi trasy swoich ucieczek, zasadzek, kontaktów, a przecież w środku miasta było getto, musiałeś wiele razy przechodzić w najbliższej odległości od drutów oddzielających getto od miasta. Gdzie się podziali w twoich wspomnieniach kieleccy Żydzi?". Popatrzył na mnie długo, miał wilgotne oczy. Po dłuższej chwili powiedział - "Bogdan, a co mogliśmy wtedy zrobić?".

Powiedziałem mu - "Andrzej, nie pytam cię o to, co wtedy zrobiłeś dla Żydów albo przeciw nim. Pytam gdzie w pamięci schowałeś kieleckich Żydów ?".

Po długim czasie, po wielu miesiącach, a może latach, sam wrócił do "tematu Żydów". Opowiedział o swoim dowódcy Barabaszu, o mordach, o grabieżach, o szwncparadach (pod pretekstem sprawdzania, czy żołnierze nie zapadają na choroby weneryczne, szukano obrzezanych). Potem spotkałem go z dziennikarką, która napisała o mordach Barabasza w opiniotwórczym tygodniku. Przełamywałem jego wątpliwości czy dzielić się swoją wiedzą z dziennikarzami, badaczami. Potrzebowałem czasu by zrozumieć w jak głębokim konflikcie między sumieniem a lojalnością był wówczas Henryk. Namówiłem go jednak na nagranie relacji dla potomnych dla jednego z muzeów.

Został wściekle zaatakowany. Wytoczono mu proces przed sądem koleżeńskim ŚZŻAK, nie dopuszczając żadnych świadków obrony, nie zezwalając na obronę. Wyrzucono ze związku byłych akowców, organizacji skupiającej w ostatnim czasie także dziwne postaci, które w czasie wojny były zaledwie dziećmi. Oni byli najbardziej zajadli.
Opluwano go, pomawiano, bojkotowano. W ostatnich latach długiego życia osaczony, coraz bardziej samotny, zgorzkniały. Po śmierci odmówiono mu pochówku wśród byłych towarzyszy broni.

Gdy myślę o tym dzisiaj, żałuję swojego pytania sprzed lat. Żałuję, że nakłaniałem go do rozrzutnego dzielenia się swoją wiedzą.

Sam nie jestem już młodym człowiekiem. Sporą część swojego życia zajmowałem się odsłanianiem prawdy.
Stojąc nad grobem Henia (faktycznie i w przenośni) trudno mi uwolnić się od pytania, czym jest prawda i czy jest najważniejsza? Ale jeśli nie wiem czym jest prawda, i czy jest najważniejsza, to co jest ważne? Teraz Henio stawia mi te banalne, a przez to najcelniejsze, pytania.

Mógł Henio swoje życie do końca przeżyć radośnie wspominając lata chwały. Miałby wspaniały pogrzeb ze wszystkimi sztandarami, zjechaliby się partyznaci-ostańcy pięknie udekorowani we wszystkie medale, spocząłby Henryk Pawelec ps. Andrzej w honorowej kwaterze, a wcześniej uzyskałby kolejne stopnie wojskowe, może nawet zostałby jeszcze przed śmiercią generałem. Chociaż nie, gdy go kiedyś zapytałem, czy wzorem swoich kolegów nie chciałby zostać generałem, stanowczo zaprzeczył. Powiedział, że owszem, marzy mu się stopień marszałka. Tego jednak regulaminy polskie nie przewidują.

Bogdan Białek


Alina Skibińska, Joanna Tokarska-Bakir
„Barabasz” i Żydzi.
Z historii oddziału AK „Wybranieccy”

W styczniu 1990 r. do działu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata jerozolimskiego instytutu Yad Vashem nadszedł list od Zvi Zelingera, obywatela Izraela, do roku 1939 zamieszkałego w Kielcach. Wliście opisywał okoliczności, w jakich w roku 1944 zginęły jego dwunastoletnia siostra Dina (Danusia) oraz ciotka Zofia, które wraz z kilkoma innymi kieleckimi Żydami ukrywały się we wsi Zagórze pod Daleszycami. Pomagał im Polak Stefan Sawa, od czasów przedwojennych zaprzyjaźniony z Zofią Zelinger. Autor listu poznał okoliczności ich śmierci dopiero w 1989 r., gdy udało mu się wreszcie przyjechać do Polski i porozmawiać z żyjącymi świadkami tragedii w Zagórzu. Do Yad Vashem napisał między innymi:

Na początku lutego 1944 r. Stefan Sawa przyjechał do nich [swojej rodziny w Kielcach – A.S., J.T.-B.] do domu i opowiadał, że partyzanci z podziemia AK przeszukali dom iznaleźli Żydów. Ludzie podziemia ostrzegli go, że w ciągu dwóch tygodni musi oczyścić dom z Żydów. Gdy zapytał, czemu go straszą, odpowiedzieli, że jeśli Niemcy przyjadą i ich tam znajdą, zrównają wioskę z ziemią i tego chcą uniknąć. Takie były jego ostatnie słowa według szwagierki: Jeśli przyjdą jeszcze raz, przekupimy ich pieniędzmi i wyprosimy litość i trochę więcej czasu, gdyż wtedy było już jasne, że wojna dobiega końca i że może za kilka dni wkroczą Rosjanie, i miał nadzieję kupić czas. Pseudonim człowieka z podziemia, które dokonało tego czynu, a który był ich dowódcą, brzmi „Barabasz” z podziemia AK[1].

„Wybranieccy”, zwani inaczej „Barabaszami”, są jednym z najgłośniejszych oddziałów partyzanckich polskiego ruchu oporu w czasie drugiej wojny światowej. Zdaniem dowódcy Mariana Sołtysiaka, nazwa wskazuje na wyjątkowy charakter jednostki, gromadzącej ludzi „niejako wybranych”[2]. Kronika oddziału precyzuje kryterium selekcji: „służbę w Oddziale «Wybranieccy» pełnią żołnierze narodowości polskiej”[3]. Zdaniem dowódcy zwiadu konnego Henryka Pawelca, nazwa odziału nawiązywała do tradycji piechoty wybranieckiej z okresu panowania króla Stefana Batorego[4]. Imię „Wybranieckich” nosi jedna ze szkół na Kielecczyźnie[5], szkolnym patronem[6] został też dowódca oddziału Marian Sołtysiak „Barabasz”. Jego biografię uczniowie zgłębiają w ramach projektów edukacyjnych[7]. O partyzantach „Barabasza” posłowie mówią z trybuny sejmowej[8], a liczne na ziemi kieleckiej pomniki i tablice pamiątkowe przypominają o ich dokonaniach[9]. Wszyscy pomijają to, o czym napisał Zvi Zelinger – zabójstwa Żydów, których w latach drugiej wojny światowej dopuścili się „Wybranieccy”. W niniejszym artykule rekonstruujemy okoliczności niektórych z tych wydarzeń.

Większość źródeł i opracowań podaje, że jednostka „Wybranieckich” powstała na przełomie lutego i marca 1943 r.[10] Została formalnie powołana jako oddział dywersyjny 22 marca 1943 r. rozkazem komendanta Obwodu Kieleckiego Józefa Włodarczyka „Wyrwy”[11]. Jego dowódcą od początku był Marian Sołtysiak „Sokół”, następnie „Barabasz”[12].Marian Sołtysiak (1918–1995) urodził się w Gnojnie, pow. Stopnica, ojciec był rządcą majątku Łuniewskich w Gnojnie, później rodzina przeniosła się do resztówki Piła. Był jednym z dziewięciorga rodzeństwa. Już w gimnazjum był związany z Obozem Narodowo-Radykalnym[13]. Próby literackie publikował w piśmie „Młodzi Idą”, redagowanym przez Józefa Ozgę-Michalskigo. Wraz z kolegami, między innymi z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, współredagował szkolny miesięcznik „Gołoborze”. Działał w harcerstwie. Po maturze odbył roczny kurs wojskowy dla podchorążych rezerwy. W 1939 r. został powołany do 4. Pułku Piechoty Legionów 2. Dywizji Piechoty. Pod Zamościem dostał się do niewoli, skąd zbiegł. W pierwszym okresie okupacji działał w Związku Jaszczurczym, następnie po zaprzysiężeniu 22 listopada 1939 r. przez Wojciecha Lipczewskiego z Kielc zaczął działać w ZWZ-AK. Do 1943 r. zajmował się kolportażem prasy, tworzeniem komórek konspiracyjnych, prowadzeniem szkolenia wojskowego, wyszukiwaniem broni. Podlegał Lipczewskiemu i Adamowi Bolrowiczowi. Od stycznia 1943 r. mianowany komendantem Kedywu Obwodu Kieleckiego, od lutego/marca tego roku został dowódcą siedmioosobowej grupy dywersyjnej. W jej skład wchodzili: „Andrzej” (Henryk Pawelec), „Bogdan” (Stanisław Kozera), „Dan” (Stefan Fąfara), „Orlicz” (Stanisław Łubek), „Madej” (Jan Śniowski), „Roch” (Stanisław Lutek) oraz „Jurand” (Bolesław Boczarski). O charakterze oddziału Boczarski napisał: „zadaniem naszym jest likwidowanie konfidentów-donosicieli, szpiclów, najbardziej szkodliwych dla Narodu Polskiego, niemców [tak w tekście – A.S., J.T.-B.] oraz uświadomienie i przygotowanie społeczeństwa do odwetu za wszystkie zbrodnie dokonane na Narodzie Polskim”[14]. Pierwszą dużą akcją jednostki było opanowanie w kwietniu Chęcin. Zamierzano zlikwidować konfidenta gestapo, burmistrza Barana (ten zamiar się nie powiódł, Barana zastrzelono w kolejnej akcji w czerwcu) i uwolnić więźniów z aresztu (co się udało). Od 23 czerwca 1943 r. oddział rozlokowany był w lesie, w obozowisku zbudowanym z szałasów. Urządzono je na uroczysku Kwarta w lasach cisowskich. Pierwsi członkowie oddziału Sołtysiaka pochodzili z gminy Bodzentyn, ponadto z Suchedniowa i okolicy oraz z samych Kielc, gdzie Sołtysiak miał wielu kolegów z lat szkolnych. We wrześniu tego roku Sołtysiak awansował na porucznika. W okresie tym przeprowadzono różne akcje dywersyjne, między innymi egzekucje konfidentów, spalenie akt w kilkunastu gminach i mleczarniach (chodziło przede wszystkim o utrudnienie ściągania kontyngentów), zasadzki na żandarmów i konwojentów przewożących pieniądze, rozbrajanie niemieckich patroli. W lipcu grupa „Dana” dokonała nieudanego zamachu w Kielcach na organizatora siatki konfidentów Franza (Hansa) Wittka[15].

Do jesieni roku 1943 liczebność „Wybranieckich” wzrosła do około 90 ludzi i „Barabasz” zdecydował o podziale na pięć drużyn, mających przez okres zimy „melinować” w różnych wsiach Obwodu Kieleckiego. Na zachód od Kielc, w rejonie Zagnańska, głównie w okolicach Chęcin, Oblęgorka, Gałęzic i Mostów operował Edward Skrobot „Wierny”. Drużyna Bolesława Boczarskiego „Juranda” kwaterowała w rejonie Bodzentyna na północny wschód od Kielc, w Ciekotach, Brzezinkach i Klonowie. Na pograniczu z Jędrzejowskiem, w rejonie Morawicy, działał zwiad konny pod dowództwem Henryka Pawelca „Andrzeja”. Kwaterowano najczęściej w Kuby-Młynach i Dębskiej Woli. Na południowy wschód od Kielc, w okolicach Daleszyc, sięgając aż do Rakowa, działał Władysław Szumielewicz „Mietek”. Porucznik Stefan Fąfara „Dan” z drużyną dywersyjną, określaną mianem sekcji miejskiej, kwaterował w okolicach Kielc. Łączność utrzymywano za pomocą skrzynek kontaktowych rozsianych po placówkach. Do wiosny 1944 r. poszczególne drużyny działałały więc samodzielnie, zachowując stały kontakt z dowódcą i spotykając się co najmniej raz w miesiącu na tak zwanych koncentracjach. Było ich w sumie pięć. Sam „Barabasz” pierwszą zimę spędził głównie w Kielcach u swojej narzeczonej Renaty Nowak, późniejszej żony.

Wszystkie wydarzenia opisane w niniejszym tekście nastąpiły właśnie w tym okresie: od jesieni 1943 do wiosny roku 1944. Kalendarium akcji „Wybranieckich” opracowane przez Jerzego Kotlińskiego[16] nie uwzględnia żadnego z nich, przeczytamy w nim natomiast o innych dokonaniach oddziału, między innymi o napadzie na magazyny wojskowe w Jędrzejowie, wykonaniu wyroków śmierci na konfidentów w Kielcach, opanowaniu Daleszyc (styczeń 1944 r.), zamachu na pociąg wiozący urlopowanych żołnierzy niemieckich, akcjach sabotażowych polegających na niszczeniu linii telegraficznych i majątków niemieckich, kolejnych akcjach palenia akt w gminach, napadzie (w marcu 1944 r.) na posterunek żandarmerii w Bielinach, w którym zginęło pięciu Niemców, i o licznych potyczkach, w czasie których zdobywano broń i zaopatrzenie.

Ponowne scalenie oddziału „Wybranieckich” nastąpiło pod koniec marca 1944 r. O ile wcześniej oddział był jednostką dyspozycyjną wobec kieleckiego Kedywu i miał obowiązek przeprowadzania wszystkich zleconych przez Kierownictwo Walki Podziemnej akcji, o tyle jego charakter po ponownym scaleniu zmienił się – jednostka stała się oddziałem typowo partyzanckim, zalążkiem przyszłego 4. Pułku Piechoty AK. Liczył w tym czasie 127 ludzi i do lata był największą zwartą jednostką patyzancką w Okręgu Radomsko-Kieleckim AK. Został podzielony na trzy, następnie cztery plutony. Ich dowódcami byli: „Górnik” (Czesław Łętowski), „Bogdan” (Stanisław Kozera), „Dan” (Stefan Fąfara) i „Edward” (Edward Kiwer). Zastępcą Sołtysiaka został ppor. „Wierny” (Edward Skrobot). Dowódcą zwiadu konnego był „Andrzej” (Henryk Pawelec). W sierpniu oddział wszedł w skład 4. pp Leg. 2. DP AK[17] pod dowództwem mjr. Józefa Włodarczyka „Wyrwy”[18], którego w październiku zastąpił por. Maksymilian Lorenz „Katarzyna”. Sołtysiak został dowódcą 1. plutonu wchodzącego w skład I batalionu. Dywizja w ramach akcji „Burza” kierowała się na Warszawę, stoczyła boje z oddziałami niemieckimi, między innymi trwającą cały dzień bitwę pod Antoniowem 21 sierpnia 1944 r. w której zginęło około 200 Niemców. Druga duża bitwa z oddziałami niemieckimi miała miejsce 26 września pod Radkowem. Nim dywizja doszła do Pilicy, odwołano rozkaz pójścia na Warszawę. Częściowa dekoncentracja i demoblilizacja oddziału nastąpiła w lasach włoszczowskich, „Barabasz” wrócił w lasy cisowskie i tu kontynuował demoblilizację. Trasę powrotu znaczyły liczne potyczki i obławy ze strony żandarmów. Rozwiązanie oddziału nastąpiło we wsi Ciekoty-Wilków, broń zamelinowano u gospodarza Stefana Sito. Kalendarium „Wybranieckich” za lata 1943–1944 to w sumie ponad sześćdziesiąt przeprowadzonych akcji i bitew.

Kiedy w styczniu 1945 r. Sołtysiak znalazł się w Kielcach, otrzymał rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajowej[19]. Wkrótce po wkroczeniu Armii Czerwonej, obawiając się aresztowania, wyjechał z Kielc do Krakowa. Tam, korzystając z finansowej pomocy podziemia, ukrywał się pod przybranym nazwiskiem (dokumenty na nazwisko Mateusz Sobczak zachował z okresu okupacji). W lipcu 1945 r. przez Czechosłowację przedostał się na Zachód (Norymberga, Frankfurt, Paryż, Londyn), gdzie pozostał krótko, bo już w październiku 1945 r. wrócił do kraju. Po powrocie natychmiast się ujawnił i został szefem Komisji Likwidacyjnej AK w Okręgu Radomsko-Kieleckim. W roku 1946 r. dzięki poparciu mjr. Jana Sobiesiaka (ps. „Maks”, podczas wojny dowódca brygady spadochronowej AL „Grunwald”) w stopniu kapitana wstąpił do ludowego Wojska Polskiego. Na ręce szefa departamentu personalnego Ministerstwa Obrony Narodowej gen. Stanisława Zawadzkiego złożył „samokrytykę” – obszerny życiorys, w którym odcinał się od własnej przeszłości. Rok później został zdemobilizowany. Osiadł na Dolnym Śląsku, kilkakrotnie zmieniał miejsce pracy, w 1948 r. zamieszkał we Wrocławiu, pracował w Urzędzie Wojewódzkim, zapisał się na studia prawnicze. 18 września 1949 r. został zatrzymany przez Urząd Bezpieczeństwa we Wrocławiu i aresztowany, po dwóch latach śledztwa 14 września 1951 r. przed Sądem Wojewódzkim w Kielcach odbył się jego proces (szczegóły dalej), w którego trakcie został skazany na 7 lat więzienia. 27 sierpnia 1953 r. sąd wydał decyzję o jego przedterminowym i warunkowym zwolnieniu; dodajmy, że inni jego żołnierze wciąż odbywali karę[20]. Początkowo pracował w Koszęcinie w Państwowym Gospodarstwie Rolnym, później w Kielcach w Wojewódzkim Domu Kultury oraz na stanowisku kierowniczym w zakładzie dziewiarskim. W latach sześćdziesiątych XX w. był członkiem Rady Naczelnej Związku Bojowników o Wolność i Demokrację – sekretarzem Głównej Komisji Łączności z Polonią Zagraniczną. Dzięki pomocy Mieczysława Moczara (wówczas prezesa Zarządu Głównego ZBoWiD) zamieszkał w Warszawie i podjął pracę w komisji historycznej tej organizacji. W1965 r. wydał w PAX książkę wspomnieniową pt. Chłopcy „Barabasza”, publikował też artykuły w prasie (w„Katoliku”, „Słowie Ludu”, „Ziemi Kieleckiej”, „Za Wolność i Lud”). Po odwołaniu Moczara ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych w roku 1971 Sołtysiak odszedł na wcześniejszą emeryturę. We wrześniu 1944 r. został odznaczony przez dowództwo Armii Krajowej Krzyżem Walecznych, w roku 1965 zaś przez władze komunistyczne między inymi Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.

Przeważali w oddziale „Barabasza” tak zwani spaleni[21], młodzi ludzie w wieku lat około dwudziestu, w różnych okupacyjnych okolicznościach oderwani od rodzin i zmuszeni do życia w lesie i na „melinach”. Sołtysiak pisze, że byli to głównie „ludzie z rodzin inteligenckich, harcerze, uczniowie, którym wojna dała «niekończące się wakacje»”[22]. Trudno dziś rozstrzygnąć, w jakiej mierze opinia ta odzwierciedla stan faktyczny, w jakiej zaś kreuje elitarną legendę, wiemy bowiem, że do oddziału dołączali ludzie różnego pochodzenia i z różnymi biografiami. W kwestionariuszach „Wybranieckich”, którzy byli przesłuchiwani w latach pięćdziesiątych, niemal wszyscy, łącznie z Sołtysiakiem, podawali „pochodzenie chłopskie”. Byli wśród nich członkowie band rabunkowych, do których na równi z chłopami (np. Józef Przygodzki „Czarny” z Korytnicy[23]) wciągano także nauczycielskich synów (np. braci Wesołowskich z Korytnicy, „Orła” i „Strzałę”). Byli bandyci z karą śmierci na karku zarówno od AK, jak i NSZ (na przykład Władysław Dziewór „Burza”, „Skazaniec” – zob. noty biograficzne na końcu tekstu), żołnierze organizacji Miecz i Pług (bracia Wesołowscy, Józef Przygodzki, Grzegorz Świerczyński „Grześ”) i NSZ (na przykład Zygmunt Bokwa „Smutny”). Niezaprzeczalnie jednak byli też w oddziale ludzie o nieposzlakowanej opinii, tacy jak Henryk Pawelec czy Władysław Szumielewicz, by ograniczyć się tylko do tych dwóch nazwisk. Ten pierwszy, najlepiej zapamiętany przez świadków dowódca zwiadu konnego, stanowił ucieleśnienie polskiego ideału ułańskiego. Tego drugiego za wyjątkowe walory moralne wychwalali nie tylko dowódca i koledzy[24], ale nawet sędzia skazujący go za zabójstwo[25]. O „prawości, ambicji i łatwowierności” Szumielewicza zaświadczał także „Mewa”, nieznany z nazwiska tajny współpracownik UB, który na trzy lata przed procesem śledził go na Wybrzeżu[26].

O działalności „Wybranieckich” na ogół pisze się w superlatywach, co wcale nie jest dziwne, gdy przeważają prace pisane przez samych uczestników wydarzeń[27]. Tym bardziej więc na uwagę zasługuje wypowiedź Ryszarda Maja „Rysia I”, żołnierza „Barabasza”, który w roku 1944 odszedł z jego odziału w lasy miechowskie: „«Barabasz» lubił pić i w oddziałach był mało, a zjawiał się głównie na koncentracje, z kobietami”[28].

Opinia ta może wyglądać na wyraz osobistych animozji, okazuje się jednak wcale nieodosobniona. Wbrew temu, co się na ogół pisze, opuszczenie oddziału czasem nie było ani łatwe, ani możliwe. Świadczy o tym wypowiedź por. Antoniego Świtalskiego „Mariana”[29], którego po dekonspiracji w zamachu na kierownika Arbeitsamtu przydzielono do „Barabasza”, a który następnie na własną prośbę przeszedł do oddziału Antoniego Hedy „Szarego”: „«Panterę»[30] kazał rozwalić Barabasz za to, że nie chciał wracać do oddziału. Ciało jego wpuścili do rzeki przez przerębel. Kiedy Świtalski wychodził z oddziału Barabasza, «Mietek»[31] zazdrościł mu tego i prawie płakał, że musi być u Barabasza”[32]. „Mietek”, który „prawie płakał”, to Władysław Szumielewicz, dowódca egzekutorów pod Daleszycami, zdarzenia, o którym będzie mowa dalej.

Istotnym świadkiem, krytycznie odnoszącym się do Sołtysiaka, jest Lucyna Wrońska „Ewa”, w okresie od jesieni 1943 do lata 1944 r. łączniczka oddziału. Wrońska przypomina o dwóch naganach, które otrzymał „Barabasz” od Komendy Obwodu Kieleckiego AK: pierwszą za zabójstwo nauczyciela Wituszyńskiego w Chęcinach na początku 1944 r., drugą za rabunek w majątku Sitkówka hrabiny Zofii Mycielskiej i wymierzenie jej kary chłosty za rzekome kontakty z Niemcami (zob. przypis 110)[33]. Przytacza też sytuację, gdy bez wyroku rozstrzelany został w Mąchocicach Jerzy Wacławik[34]. Przyczyną była najprawdopodobniej (okoliczności nie zostały dokładnie wyjaśnione) zazdrość Sołtysiaka o przyszłą żonę Renatę[35], z którą Wacławik „utrzymywał bliskie stosunki towarzyskie”[36]. Po wyrzuceniu jej z oddziału „Barabasza” w lipcu 1944 r. Sołtysiak obwiniał Wrońską o „szpiclowanie” skutkujące naganami od komendy obwodu – wtedy w niebezpieczeństwie znalazła się sama Wrońska. „Spotkałam się z członkiem odziału ps. «Marian» [Antoni Świtalski] […] który oświadczył mi, że został wydany przez grupę «Barabasza» na mnie wyrok śmierci”[37]. Ocaliło ją wstawiennictwo szefa Inspektoratu AK.

Siebie i swojego zwierzchnika z obwodu sam „Barabasz” opisywał jako skrajne przeciwieństwa: „On [Józef Włodarczyk „Wyrwa”] – zawsze cierpliwy, opanowany, zapatrzony niezmiernie w magię rozkazu, ja – łatwo się zapalający, wybuchowy, pełen entuzjazmu”[38]. Animozje pomiędzy nim i przełożonymi odzwierciedlają się też w sposobie, w jaki relacjonuje on konflikt z por. Maksymilianem Lorenzem „Katarzyną”, późniejszym dowódcą 1. batalionu 4. pp Leg. AK. We wspomnieniach, w których klimat polityczny jest aż nadto widoczny (końcowy fragment wspomnień Chłopcy „Barabasza” wypełniony jest skargami na dowództwo AK), przypisuje go wcześniejszej przynależności „Katarzyny” do NSZ, a także przedwojennym poglądom politycznym oficera. Twierdzi, że Lucynę Wrońską wydalił z oddziału właśnie z jego winy[39]. W efekcie „Żor” (ppłk Józef Mularczyk, inspektor AK) wstrzymał wypłatę żołdu dla oddziału. Napięcia musiały być duże, skoro „Wybranieccy” planowali nawet zabójstwo „Katarzyny”[40]. Sołtysiak zdawał sobie sprawę ze swojej wyjątkowej pozycji, pisał o sobie, iż był „wyłącznym zwierzchnikiem oddziału z władzą niemal absolutną, ale jakiegoś nieokreślonego typu. […] To był szczególny rodzaj władzy. […] Tu dyscyplina była absolutnie konkretna”[41]. Jerzy Kotliński („Wojtek”, „Halny”) potwierdza ogromny autorytet „Barabasza” wśród partyzantów i brak sympatii ze strony przełożonych[42].

Jak zanotował Henryk Pawelec, „za «Barabaszem» na emigracji sprawdzanym z ramienia dwójki[43] przez kpt. [Włodzimierza] Ledóchowskiego[44] wlokła się sprawa żydowska spod Daleszyc i historia hrabiny Mycielskiej [zob. część V: Izaak Grynbaum, 3/4 marca 1944 r.], która także znalazła się w Paryżu. Znalazł się też Żyd, który jako żołnierz AK brał udział w powstaniu warszawskim, brat zamordowanych pod Daleszycami”[45]. „Sprawa żydowska” spowodowała, że sprawdzanie Sołtysiaka przez władze emigracyjne nie wypadło najlepiej: po niespełna dwóch miesiącach od przejścia przez zieloną granicę znalazł się z powrotem w kraju.

Konkluzją tego fragmentu niech będzie jeszcze jedna wypowiedź, tym razem cichociemnego, Bolesława Jackiewicza[46], który przy zrzucie zetknął się z oddziałem „Wybranieckich”[47]: „gdyby wojna skończyła się inaczej (tzn. zwyciężyłby rząd londyński) «Barabasz» na pewno poszedłby pod sąd. Ja sprawę tę skierowałbym na pewno do sądu”[48].

(...)


[1] Yad Vashem, Dział Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, teczka Stefana Sawy odznaczonego medalem Sprawiedliwego w 1991 r. (tłum. z hebrajskiego Zuzanna Radzik).

[2] Marian Sołtysiak, Chłopcy „Barabasza”, Warszawa: PAX, 1965, s. 5.

[3] Kronika oddziału „Wybranieckich”, 1943–1944. Rękopis Bolesława Boczarskiego „Juranda” i maszynopis przygotowany przez Koło Pokoleniowe „Rodzina Wybranieckich” w maju 1998 r., b.p. (kopia w posiadaniu autorek).

[4] Henryk i Zbigniewa Pawelcowie, Na rozkaz serca, Kielce: Stowarzyszenie im. Jana Karskiego, 2005, s. 132.

[5] Zespół Szkół im. Oddziału AK „Wybranieccy” we Wzdole Rządowym.

[6] Szkoła Podstawowa im. płk. Mariana Sołtysiaka „Barabasza” w Daleszycach.

[7] Między innymi międzyszkolny projekt edukacyjny pt. „Rajd szlakiem pułkownika Mariana Sołtysiaka «Barabasza» z oddziału «Wybranieccy»” oraz ścieżka przyrodniczo-historyczna im. „Wybranieckich” w Cisowie.

[8] Zob. przemówienie posłanki Marii Zuby (Prawo i Sprawiedliwość), 21 XI 2008 r., http://www.sejmometr.pl/wypowiedz/glXnl, dostęp 31 VIII 2011 r.

[9] Na przykład tablice pamiątkowe w kościele parafialnym w Cisowie i Daleszycach, pomnik w miejscu obozu oddziału „Barabasza” w lasach cisowskich na stoku góry Stołowej, pomnik oddziału „Górnika” w Łagowie, pomnik-panteon pamięci „Wybranieckich” na Cmentarzu Partyzanckim w Kielcach. Jedna z ulic w Kielcach nosi nazwę Wybraniecka.

[10] Wojciech Borzobohaty, „Jodła”. Okręg Radomsko-Kielecki ZWZ-AK 1939–1945, Warszawa: PAX, 1984, s. 39, 182–184.

[11] Zob. na końcu artykułu noty biograficzne wymienionych w tekście członków oddziału partyzanckiego „Wybranieccy” oraz innych członków Okręgu Radomsko-Kieleckiego Armii Krajowej.

[12] Zob. biogram opracowany przez Adama Massalskiego: Polski Słownik Biograficzny, t. 40, Warszawa–Kraków 2000–2001, s. 454–457, oraz zeznania Mariana Sołtysiaka, Archiwum Instytutu Pamięci Nnarodowej (dalej AIPN), GK, 306/24.

[13] Pawelcowie, Na rozkaz serca, s. 54.

[14] Kronika oddziału „Wybranieckich”.

[15] Udanego zamachu na Wittka dokonano dopiero 15 VI 1944 r. pod komendą Kazimierza Smolaka „Nurka” (zginął w tej akcji). Niemcy w odwecie aresztowali ponad 200 osób, z tego 180 rozstrzelali, pozostałych wywieźli do obozu koncentracyjnego. Zob. Maria Michalczyk, Diabeł „Piątej kolumny”, Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1986. Wczęśniej wśród wykonawców nieudanych zamachów na Wittka był między innymi Henryk Pawelec, dowódca zwiadu konnego „Wybranieckich”.

[16] Jerzy Kotliński „Wojtek”-„Halny”, „Wybranieccy” w Lasach Cisowskich, Wrocław: Mediaprofit, 1993, s. 135–138.

[17] 4. Pułk Piechoty Legionów AK tworzyły oddział partyzancki „Wybranieccy” oraz oddziały dowodzone przez „Wilka”, „Gryfa” i innych, zob. Aleksander Idzik, Czwarty pułk piechoty 1806–1966, Londyn: Koło Czwartaków, 1963.

[18] Sołtysiak od początku podlegał „Wyrwie”, dowódcy Obwodu Kieleckiego AK. Obwód ten dzielił się na kilka podobwodów: Bodzentyn, Piekoszów, Daleszyce, Sucheniów. „Wybranieccy” działali na terenie wszystkich tych podobwodów.

[19] AIPN, GK, 306/24, Przesłuchania Mariana Sołtysiaka z 6, 10 i 19 X 1949 r.

[20] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Krakowie, 425/542/CD, Centralne Więzienie przy Montelupich w Krakowie. Teczka więźnia Mariana Sołtysiaka 1950–1955.

[21] Kategoria ta nadała imię jednemu z oddziałów partyzanckich, zob. Andrzej Ropelewski, Oddział partyzancki „Spaleni”, Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek, 1999. Sołtysiak pisał: „Byli chłopcy ze wsi, przeważnie poszukiwani przez żandarmerię, a więc spaleni. Mogli żyć tylko w ramach oddziału” (idem, Chłopcy „Barabasza”, s. 23).

[22] Ibidem.

[23] Więcej na jego temat w: Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Kielcach (dalej AIPN Ki), 025/88/D, Józef Przygodzki, zob. również biogram na końcu tekstu.

[24] Sołtysiak o Szumielewiczu: „Jest to człowiek prawy o charakterze prostolinijnym i nieskazitelnym, nigdy nie kłamie, to, co zeznaje, jest na pewno prawdą” (AIPN, GK, 306/44, Protokół rozprawy głównej przeciwko Władysławowi Szumielewiczowi, k. 147).

[25] Ibidem, Wyrok Sądu Wojewódzkiego w Kielcach z 13 IX 1951 r., k. 167–168.

[26] AIPN, 0418/4691, t. 2, Wyciąg z doniesienia informatora „Mewy”,k. 21.

[27] Na przykład Kotliński, „Wybranieccy” w Lasach Cisowskich; Wybranieccy, oprac. „Andrzej” Henryk Pawelec, Anna Szumielewicz-Michta, Stanisław Piotrowicz, Kielce: Koło 4. PP Leg. AK w Kielcach, 1993.

[28] Relacja Ryszarda Maja spisana 9 IX 1957 r. w Sopocie przez Andrzeja Ropelewskiego, dwie strony pismem odręcznym, kopia w archiwum autorek. Zob. Joanna Tokarska-Bakir, „Suppressio veri, suggestio falsi”. Dzieje relacji Ryszarda Maja [w:] eadem, Okrzyki pogromowe. Szkice z antropologii historycznej Polski 1939–1946, Kraków: Universitas, w druku.

[29] Dowódcy grupy bojowej w Hucie Ludwików w Kielcach.
[30] Tadeusz Sotkiewicz.
 
[31] Władysław Szumielewicz „Mietek”.

[32] Relacja spisana 14 VIII 1957 r. przez Andrzeja Ropelewskiego, zakończona objaśnieniem: „Notatka zmojej rozmowy z mjr. cichociemnym, Bolesławem Jackiewiczem w obecności A. Świtalskiego «Mariana» w jego mieszkaniu w Sopocie. Andrzej Ropelewski”.

[33] AIPN, GK, 306/24, Protokół przesłuchania świadka Lucyny Wrońskiej, k. 222.

[34] Ibidem, k. 228, zob. także AIPN, GK, 306/24, Protokół przesłuchania świadka Bolesława Boczarskiego, k. 95.

[35] Ślub zawarty 15 V 1944 r.

[36] AIPN, GK, 306/24, Protokół przesłuchania świadka Lucyny Wrońskiej, k. 228.

[37] Ibidem, k. 228–229: „«Żor» [Józef Mularczyk, szef Inspektoratu AK – A.S., J.T.-B.] zapewnił mnie, że tę sprawę załatwi przez wydanie meldunku ostrzegawczego na ręce «Barabasza» i w razie mego ewentualnego zabójstwa będzie [on] odpowiedzialny swoją głową”.

[38] Sołtysiak, Chłopcy „Barabasza”, s. 192.

[39] Ibidem, s. 94: „Gdy stwierdziłem, że łączniczka oddziału przywozi z Kielc podwójną pocztę, jedną dla mnie, drugą dla «Katarzyny», tego samego dnia zwolniłem ją z obowiązków i odesłałem do dyspozycji «Żora»”.

[40] Ibidem, s. 93–94.

[41] Sołtysiak, Chłopcy „Barabasza”, s. 48.

[42] Kotliński, „Wybranieccy” w Lasach Cisowskich, s. 60.

[43] „Dwójką” nazywa się potocznie Oddział II w strukturze organizacyjnej AK, zajmujący się wywiadem i kontrwywiadem.

[44] Sołtysiak w zeznaniu przed UB potwierdził, że latem 1945 r. widział się w Paryżu z Ledóchowskim (AIPN, GK, 306/24, k. 128).

[45] Maszynopis Henryka Pawelca zatytułowany Barabasz, s. 1 (dzięki uprzejmości autora).

[46] Bolesław Jackiewicz, „Łabędź”, „Ryś” (1914–1982), żołnierz 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej w Wielkiej Brytanii, skok 8/9 IV 1944 r., przydział do Oddziału III Okręgu Kielce AK na szefa oddziału, w okresie akcji „Burza” oficer operacyjny Kieleckiego Korpusu AK, zob. Jędrzej Tucholski, Cichociemni. Historia legendarnych spadochroniarzy, Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 2010, s. 204, 233, 393 – tam też zdjęcie i biogram.

[47] Zob. Kotliński, Wybranieccy w Lasach Cisowskich, s. 53.

[48] Zanotował Andrzej Ropelewski, Sopot, 14 VIII 1957, kopia notatki dzięki uprzejmości autora.

 

 


Copyright © tekst i zdjęcia  Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN [jeżeli nie zaznaczono inaczej]
www.holocaustresearch.pl