RECENZJE - Raul Hilberg, Pamięć i politykaJerzy Kochanowski
60 lat temu Raul Hilberg, jeden z najznakomitszych historyków XX w., przedstawiając na nowojorskim uniwersytecie swój pomysł na doktorat, usłyszał od promotora: To będzie twój pogrzeb. Holocaust był raną niepokrytą jeszcze ziarniną, zaś świeża izraelska państwowość potrzebowała nie tyle opisu instytucji, ile mitu, tragiczno-bohaterskiej i czarno-białej wersji niedawnej przeszłości. Tymczasem planowana przez Hilberga prezentacja biurokratycznej machiny wyniszczenia nie tylko pomijała perspektywę ofiar, ale obejmowała również instytucje żydowskie. Myśl o tym, że wykonując posłusznie zarządzenia, niejako współpracowały przy własnej zagładzie, była nie do przyjęcia nawet dla Neumanna, naukowca dysponującego wiedzą i odpowiednim instrumentarium. Czytając pracę magisterską Hilberga, poświęconą roli niemieckiej służby cywilnej w Zagładzie, nie podważył zasadności tej tezy, stwierdził tylko: „To zbyt trudne do zniesienia – niech pan to usunie”. Hilberg zrobił to w magisterium, obiecując sobie solennie przywrócić w doktoracie. Tak też zrobił, wywołując burzę. Zadaniem każdego badacza jest zdobywanie nowych, nieznanych obszarów, nawet jeżeli droga do nich jest niełatwa, a konsekwencje – w tym sukces – trudne do przewidzenia. Nic też dziwnego, że próbuje wielu, do celu dociera zaś garstka najwytrwalszych. Należał do nich również Raul Hilberg, a właśnie opublikowane polskie tłumaczenie jego wspomnień pomaga zrozumieć, jaki bagaż jest potrzebny do przeżycia zarówno kilkudziesięcioletniej podróży pod prąd, jak i własnego pogrzebu. W zrozumieniu funkcjonowania biurokratycznych mechanizmów i struktur Hilbergowi pomogły zarówno zdolności do nauk ścisłych (o mało co nie został chemikiem), jak i wrażliwość i zmysł obserwacji. Osobne ławki dla białych i kolorowych, które widział, jadąc w 1939 r. z Miami do Nowego Jorku, kojarzyły się od razu z ławkami „tylko dla Aryjczyków” w rodzinnym mieście, ale jednocześnie uświadamiał sobie, że tylko z racji koloru skóry on, imigrant, niemówiący po angielsku, ma więcej praw niż wielu rodowitych Amerykanów! Dobrą szkołą działania państwowych struktur była armia, do której trafił w 1944 r., a z nią do wciąż ogarniętej wojną Europy. „O wojnę ledwie się otarłem. Choć nosiłem broń, doświadczyłem mniej, niż zaobserwowałem”. Obserwował zaś zarówno stacjonując w siedzibie NSDAP w Monachium, jak i – ponieważ znał niemiecki – przesłuchując jeńców i szukając dokumentów pozwalających wyśledzić zbrodniarzy wojennych. Ale też patrzył na wojsko i wojnę nie tyle okiem nastawionego na przygodę młodego człowieka, ile raczej dociekliwego naukowca. Frapowało go np. używanie przez Amerykanów skomplikowanego i zawodnego karabinu maszynowego, podczas gdy w niemieckim lufę można było wymienić w kilka sekund. Zadawał sobie pytanie: dlaczego żołnierze niemieccy atakowali jeszcze w kwietniu 1945 r. i ginęli za sprawę już w oczywisty sposób przegraną? Odpowiedzi zaczął szukać nie tylko w ideologii, ale przede wszystkim w strukturach. Już podczas pisania pracy magisterskiej doszedł do wniosku, że to „sprawca miał obraz całości. Tylko sprawca stanowił klucz. Właśnie jego oczyma musiałem oglądać to wydarzenie, od jego genezy do kulminacji”. W 1955 r. liczący 1600 stron maszynopis „Zagłady Żydów europejskich” był gotowy. Jak się szybko okazało, o trzy dekady za wcześnie, i Hilbergowi przyszło przeżyć jedno z największych rozczarowań każdego naukowca, świadomego stworzenia dzieła może niedoskonałego, ale z pewnością przełomowego. Wyobrażał sobie, że jego książkę będą czytali Żydzi, wpłynie na ich postrzeganie historii, rozpali dyskusję. Nie pomylił się tylko w ostatniej kwestii. Właśnie z utworzonego w 1953 r. w Jerozolimie instytutu Jad Waszem, gdzie próbował książkę wydać, nadeszła pierwsza fala krytyki. Również amerykańscy recenzenci chłodno, miejscami wrogo, potraktowali maszynopis, a wydawcy, przerażeni zarówno rozmiarami, szczegółowością, jak i ewentualnymi reperkusjami, odmawiali druku. Podawano różne powody, np. Wydawnictwo Uniwersytetu w Princeton uznało, że istniejące książki o Zagładzie są absolutnie wystarczające! Kiedy olbrzymie, trzytomowe dzieło, po sześciu latach starań, ukazało się w 1961 r. – większość recenzji była miażdżąca; a jednocześnie nawet krytycy pełnymi garściami czerpali z jego ustaleń, nie siląc się zazwyczaj na przypis. Jako prostego researchera potraktowała go Hannah Arendt, gdy pisała „Eichmanna w Jerozolimie”, nieraz dosłownie przepisując fragmenty jego książki, ale powołując się na nią tylko w miejscach niewygodnych i tym samym zrzucając z siebie „winę”. Dokonał też swoistego świętokradztwa, zaznaczając marginalne znaczenie oporu, mającego szczególne znaczenie w legitymizacji izraelskiej państwowości. Opis Judenratów, dla Hilberga stanowiących ostatnie, tragiczne ogniwo w długim łańcuchu żydowskich strategii dostosowawczych, został przez recenzentów potraktowany jako kolaboracja. Autor stał się również swego rodzaju wrogiem publicznym. Izrael na Bliskim Wschodzie, a Niemcy w Europie były bowiem dla Waszyngtonu zbyt ważnymi sojusznikami, książka Hilberga podkopywała zaś fundamenty dobrych z nimi stosunków. „Zagłada Żydów europejskich” nie stała się jednak prorokowanym pogrzebem Hilberga. Okazało się, że mając odpowiedni zasób sił i determinacji, można nie tylko wytrzymać 30 lat płynięcia pod prąd, ale po drodze jeszcze udoskonalać technikę. Hilberg bowiem stale, praktycznie do końca życia, uzupełniał i cyzelował swoje opus vitae. Jednocześnie szukał nowych tematów i nowych dróg. Wyciągnął wnioski z zarzucanego mu skupienia się na sprawcach, niedostrzegania zaś zwykłych ludzi. Może nie miał wtedy jeszcze świadomości, że został klasykiem, ale z pewnością wiedział, że wygrał. Podróż pod prąd się skończyła, a „Droga historyka Zagłady” była wyrzuceniem balastu! Ostatecznym, choć pośmiertnym (zmarł w 2007 r.) zwycięstwem stało się wydanie w 2012 r. przez Jad Waszem – skąd ponad pół wieku wcześniej wyszły pierwsze słowa krytyki – hebrajskiego tłumaczenia „Zagłady”. Raul Hilberg, Pamięć i polityka. Droga historyka Zagłady, tłum. Jerzy Giebułtowski, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2012
www.holocaustresearch.pl> |